piątek, 3 stycznia 2014

"Kochanie, zabiłam nasze koty" Masłowska

 


Ostatnio zabrałam się z entuzjazmem do czytania najnowszej powieści Doroty Masłowskiej. Początkowo byłam nieco rozczarowana, bowiem po doświadczeniach związanych z lekturą "Wojny polsko-ruskiej" czy "Pawia królowej" oczekiwałam kolejnego językowego eksperymentu. A tu wbrew oczekiwaniom powieść okazała się bardzo komunikatywna, przejrzysta, mimo stylizacji potocznej, która teraz przecież już w literaturze nikogo nie dziwi. Książka Masłowskiej ukazuje przestrzeń znajdującą się właściwie na granicy przemieszania amerykańsko-polskiego, co wprowadza swego rodzaju uniwersum interpretacyjne. Bohaterowie uwikłani są w typowe schematy, powtarzające się konstrukcje rzeczywistości ponowoczesnej zdominowanej przez kulturę popularną i konsumpcjonizm. Szczególnie moją uwagę przykuł przewijający się przez powieść wątek dotyczący kondycji najnowszej sztuki, wedle której estetyzacji może podlegać niemal wszystko. Staje się ona pojęciem niezwykle otwartym, bez jakichkolwiek norm i definicji. W kontekście tej refleksji można rozpatrywać właściwie całą współczesną kulturę - która, jak pisał Różewicz, stanowi pełen wszystkiego i zarazem niczego śmietnik.

Książka Doroty Masłowskiej budzi wiele przemyśleń dotyczących współczesnego świata, społeczeństwa, kultury... Z pewnością warto ją przeczytać, nawet nie po to, by oceniać warsztat artystki, ale po to, by zobaczyć mechanizmy konsumpcyjnego życia, które jest przecież w rękach każdego z nas.