Gdy człowiek ma za dużo czasu często dopada go depresyjne myślenie. Niestety, chociaż staram się patrzeć na wszystko pozytywnie, to zdarza mi się wskoczyć do głębokiego dołu, z którego wyjść jest bardzo trudno. Nie chcę o tym pisać, bo nikt nie lubi zrzędzenia!
Przechodząc zatem do rzeczy stwierdziłam, że już najwyższy czas, by podzielić się moimi pisarskimi wprawkami. Od dziecka pisałam jakąś książkę, nawet pamiętam bajkę o żyrafie, która zachorowała i wszystkie zwierzaki dziergały dla niej szalik... Na czym polega problem? Nigdy nie potrafiłam dobrnąć do końca, zawieszałam historie w kluczowych momentach i nie miałam pomysłu na frapujące zakończenie. Dochodziłam do wniosków, które stawiały owoc mojej wyobraźni w cieniu banalności i nudy. No nic, chyba w tym wypadku nigdy się nie poddam i zawsze będę wracać do pomysłu napisania bestselleru :D Dzisiaj wrzucam pierwszy odcinek, być może seryjność zmusi mnie do finiszu. A już w najbliższym czasie pojawi się wpis o kampaniach, reklamach outdoorowych, które swoją kreatywnością potrafią zachwycać :) Pozdrawiam!
ODCINEK 1
Za oknem panował
niemiłosierny mróz. Nadeszła długo oczekiwana przez wszystkich
zima. W lustrze naprzeciw okna odbijał się zalegający na parapecie
śnieg i ziemista twarz o podkrążonych oczach. Suri – tak
nazywali ją wszyscy znajomi – patrzyła nieprzytomnie na siebie w
lustrze rozstrzygając akademickie zwierciadlane teorie. Co rano
rytualnie robiła to samo, co rano spoglądała na siebie i co rano
miała nadzieję, że przez noc cokolwiek uległo zmianie. Co więcej
skupiając się na czymkolwiek pogrążała się w wątpieniu,
interpretowaniu świata, rozkładaniu na pierwiastki teorii i
przekonań, którymi faszerowała się przez ostatnie lata studiów.
Stała i analizowała swoją twarz – nos nadal się nie zmniejszył,
piegi nie zniknęły, włosy nadal są rozczochrane i matowe, a zęby
kłócą się o swoje miejsca w nieco za małej szczęce, żeby tego
było mało, trzeba zaraz iść do pracy. Suri żyła z dnia nadzień
czując głęboki bezsens życia. Raz podnosiła się na duchu mając
nadzieję, że jednak jest kimś, niestety zaraz potem odwiedzała
najgłębsze doły z przekonaniem o swojej nieudaczności. Tyle razy
powtarzała sobie, że wszystko jeszcze przed nią, ale niestety czas
leciał, a nic nie zmieniało się na lepsze. Poniedziałki były
najgorsze – początek ciągle zataczającego się koła. Wciągnęła
na siebie obcisłe dżinsy, białą bluzkę z kołnierzykiem i gruby
wełniany sweter. Na szybko zjadła płatki z mlekiem i wsiadła do
swej kremowej „perły”, która z trudem zapalając zawiozła ją
pod gmach Urzędu Miasta.
W pracy wszyscy
pochmurnie spoglądali w monitory komputerów. Każdy nie interesując
się swoim otoczeniem, wykonywał mechanicznie obowiązki. Suri
lubiła tę grobową atmosferę – wiedziała, że nikt nie będzie
jej pytał o życie prywatne, nikt nie skomentuje jej wyglądu i nie
zapyta o plany na wieczór. Spojrzała do kalendarza, by zorganizować
sobie następne osiem godzin i tak jak inni zamieniła się w płynnie
pracujące urządzenie administracyjno-biurowe. Każdy dzień w pracy
niewiele się od siebie różnił – zdecydowanie zaprzeczał
młodzieńczym planom Suri na temat przyszłości. Często jednak był
ciekawszy od tego co działo się w życiu prywatnym dziewczyny.
Wprawdzie zdarzało się, że ktoś ją odwiedził, że w kamienicy,
w której wynajmowała mieszkanie toczyły się awantury, że sąsiad
zaczepił ją na korytarzu. To wszystko jednak to tylko pojedyncze
chwile, momenty, które zaraz potem przemijały i powracała
codzienna nicość. Suri żyła w zawieszeniu, czekała na jakiś
przełom. Miała nadzieję, że może jeszcze kiedyś coś się
zmieni. Miała nadzieję? A może już ją traciła? Przecież czas
tak szybko leciał....
Czekam na wpis o kampaniach :)
OdpowiedzUsuń