Dawno nie pisałam, ale mój czas pochłaniany jest przez codzienne zajęcia na tyle, że nie mam chwili na napisanie czegokolwiek. Albo może inaczej - po prostu mi się nie chce. Chociaż z tym, że wolnego czasu coraz mniej to nie kłamię :). Po wielu przygodach znalazł się sposób na comiesięczny dochód - tzw. "praca". Dlaczego "tzw"? Proste, weszłam do grona młodych zbierających śmieciowe żniwo bogatych pasibrzuchów. Tak, tak, dokładnie - umowa cywilno-prawna.
Zatem już wszystko wiadome... Praca jest, ale na najgorszych warunkach jakie dotyczą młodych ludzi. Teoretycznie wydaje się sensownie zasilać, jako polonistka i kulturoznawczyni, załogę znanej w całej kraju agencji reklamowej, ale co z tego, skoro nie mam możliwości żadnych długoterminowych planów? Gdybym zdecydowała się na samodzielne składki, nie wystarczyłoby mi na dojazdy do pracy, nie płacąc ich, decyduję się na niemiłosierną starość w biedzie. Patetycznie można by rzec - konflikt tragiczny!
Nie zamierzam się nad sobą użalać, bo nie jestem sama w takiej sytuacji, ale martwią mnie nadchodzące 26 urodziny i to co będzie dalej....
Pojawiła się nadzieja założenia własne działalności poza granicami kraju, ale niestety wymaga odpowiedniego kapitału. Poczekamy, zobaczymy...
A Wy jak sobie radzicie z brakiem składek ZUS?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz