środa, 29 października 2014

Jak zarobić w internecie?

Dawno mnie nie było, ale po prostu jakoś tak wyszło. Obiecany post w przygotowaniu, jednak tymczasem muszę napisać o tym, czym zainteresowała mnie jedna strona internetowa. Ostatnio szukam również zajęcia w domu, by dorobić trochę grosza i wpadłam na kilka ciekawych stron oferujących zarobki w zamian za wypełnianie ankiet. Wprawdzie takie badanie opinii publicznej istnieje już od dawna, ale dopiero teraz wystąpiła u mnie potrzeba zainteresowania się tematem :) Jak na razie trafiłam na dwie strony, które wydają się mieć wiarygodne opinie na forach internetowych i postanowiłam je wypróbować.



opis zaczerpnięty stądPaidViewpoint jest rewelacyjnym panelem badawczym, w którym Twoje indywidualne cechy osobowe, zaangażowanie i praca znaczą więcej niż gdziekolwiek indziej. Te rzeczy mają tutaj też ogromny wpływ na to ile zarobisz. Panel stosuje unikatowy system oceny indywidualnych cech respondentów, tzw. TraitScore. Polega on na zbieraniu punktów za swoje zaangażowanie, a przede wszystkim za szczere, przemyślane i logiczne odpowiedzi w ankietach. Im więcej punktów uzbierasz, tym więcej ankiet otrzymasz i więcej będziesz mógł zarobić. Dlatego sumiennie i uczciwie wypełniaj każdą z ankiet. Pieniądze można wypłacić na konto PayPal już po uzbieraniu $15.   

Tutaj na starcie dostałam 1,67 $ jednakże wypłacić pieniądze można dopiero po uzyskaniu 15 $

Logowanie:  http://paidviewpoint.com/?r=m6w5yx



     2. 

opis zaczerpnięty stądW panelu MARKETAGENT Twoje zdanie naprawdę się opłaca! Wypełniając tutaj ankiety zarabiasz punkty bonusowe, wymienialne na gotówkę! Przelicznik: 100 puntów = 4 PLN. Możliwości zdobywania punktów bonusowych jest wiele. Już za samą rejestrację jako respondent otrzymasz 150 punktów, a za każdorazowy udział w ankiecie można otrzymać 20 - 250 puntów. Za polecenie znajomego jako respondenta dostaniesz 100 punktów, a za aktualizację danych osobowych (raz w roku): 50 punktów. Punkty bonusowe dopisywane są do Twojego stanu konta zaraz po wypełnieniu ankiety. W każdej chwili możesz wypłacić punkty bonusowe jako gotówkę na swoje konto PayPal lub też wymienić na usługi i towary u partnerów w rubryce Giełda. Wymiana punktów bonusowych możliwa jest po zebraniu 200 punktów bonusowych.

Opcja wydaje się korzystniejsza, ponieważ można wypłacać już od 2 euro. Minusem jednakże jest mniejsza ilość ankiet, które przychodzą na maila. Co jednak istotne to dodatkowa forma zarobku, więc traktować należy tę opcję okazyjnie - dostanę ankietę zarobie, nie dostanę nic się nie stanie.

Jeśli ktoś jest zainteresowany w komentarzu proszę napisać maila - wyślę zaproszenie. Wtedy zyskuje moje konto, jak i nowego użytkownika.




Na dzisiaj więcej nie próbuję. Za jakiś czas zdam relację z tego, czy opłaca się tego typu aktywność.


piątek, 10 października 2014

W czterech ścianach mojego bólu

Gdy człowiek ma za dużo czasu często dopada go depresyjne myślenie. Niestety, chociaż staram się patrzeć na wszystko pozytywnie, to zdarza mi się wskoczyć do głębokiego dołu, z którego wyjść jest bardzo trudno. Nie chcę o tym pisać, bo nikt nie lubi zrzędzenia

Przechodząc zatem do rzeczy stwierdziłam, że już najwyższy czas, by podzielić się moimi pisarskimi wprawkami. Od dziecka pisałam jakąś książkę, nawet pamiętam bajkę o żyrafie, która zachorowała i wszystkie zwierzaki dziergały dla niej szalik... Na czym polega problem? Nigdy nie potrafiłam dobrnąć do końca, zawieszałam historie w kluczowych momentach i nie miałam pomysłu na frapujące zakończenie. Dochodziłam do wniosków, które stawiały owoc mojej wyobraźni w cieniu banalności i nudy. No nic, chyba w tym wypadku nigdy się nie poddam i zawsze będę wracać do pomysłu napisania bestselleru :D  Dzisiaj wrzucam pierwszy odcinek, być może seryjność zmusi mnie do finiszu. A już w najbliższym czasie pojawi się wpis o kampaniach, reklamach outdoorowych, które swoją kreatywnością potrafią zachwycać :) Pozdrawiam!

ODCINEK 1


Za oknem panował niemiłosierny mróz. Nadeszła długo oczekiwana przez wszystkich zima. W lustrze naprzeciw okna odbijał się zalegający na parapecie śnieg i ziemista twarz o podkrążonych oczach. Suri – tak nazywali ją wszyscy znajomi – patrzyła nieprzytomnie na siebie w lustrze rozstrzygając akademickie zwierciadlane teorie. Co rano rytualnie robiła to samo, co rano spoglądała na siebie i co rano miała nadzieję, że przez noc cokolwiek uległo zmianie. Co więcej skupiając się na czymkolwiek pogrążała się w wątpieniu, interpretowaniu świata, rozkładaniu na pierwiastki teorii i przekonań, którymi faszerowała się przez ostatnie lata studiów. Stała i analizowała swoją twarz – nos nadal się nie zmniejszył, piegi nie zniknęły, włosy nadal są rozczochrane i matowe, a zęby kłócą się o swoje miejsca w nieco za małej szczęce, żeby tego było mało, trzeba zaraz iść do pracy. Suri żyła z dnia nadzień czując głęboki bezsens życia. Raz podnosiła się na duchu mając nadzieję, że jednak jest kimś, niestety zaraz potem odwiedzała najgłębsze doły z przekonaniem o swojej nieudaczności. Tyle razy powtarzała sobie, że wszystko jeszcze przed nią, ale niestety czas leciał, a nic nie zmieniało się na lepsze. Poniedziałki były najgorsze – początek ciągle zataczającego się koła. Wciągnęła na siebie obcisłe dżinsy, białą bluzkę z kołnierzykiem i gruby wełniany sweter. Na szybko zjadła płatki z mlekiem i wsiadła do swej kremowej „perły”, która z trudem zapalając zawiozła ją pod gmach Urzędu Miasta.
W pracy wszyscy pochmurnie spoglądali w monitory komputerów. Każdy nie interesując się swoim otoczeniem, wykonywał mechanicznie obowiązki. Suri lubiła tę grobową atmosferę – wiedziała, że nikt nie będzie jej pytał o życie prywatne, nikt nie skomentuje jej wyglądu i nie zapyta o plany na wieczór. Spojrzała do kalendarza, by zorganizować sobie następne osiem godzin i tak jak inni zamieniła się w płynnie pracujące urządzenie administracyjno-biurowe. Każdy dzień w pracy niewiele się od siebie różnił – zdecydowanie zaprzeczał młodzieńczym planom Suri na temat przyszłości. Często jednak był ciekawszy od tego co działo się w życiu prywatnym dziewczyny. Wprawdzie zdarzało się, że ktoś ją odwiedził, że w kamienicy, w której wynajmowała mieszkanie toczyły się awantury, że sąsiad zaczepił ją na korytarzu. To wszystko jednak to tylko pojedyncze chwile, momenty, które zaraz potem przemijały i powracała codzienna nicość. Suri żyła w zawieszeniu, czekała na jakiś przełom. Miała nadzieję, że może jeszcze kiedyś coś się zmieni. Miała nadzieję? A może już ją traciła? Przecież czas tak szybko leciał....

środa, 8 października 2014

Zeżryj swoje mieszkanie - będzie Ci lżej!


Pomysły naszego Rządu wydają się coraz bardziej zaskakiwać. Wczoraj padł pomysł o podatku "od piractwa", a dzisiaj na portalu wpolityce.pl czytam o kolejnej szczytnej idei "ratującej emerytów z opresji". 

Otóż w mniemaniu polityków emeryci mają zeżreć swój dom! Niby w przenośni, ale bardzo słabej, której niestety bardzo blisko do dosłownej wykładni. Pomysł jest mniej więcej taki, by emeryci oddawali bankom swoje mieszkania, w zamian za ratalne, co miesięczne spłaty - tzw. "odwrócona hipoteka". O ile w przypadku samotnych staruszków rozwiązanie  wydaje się odpowiednie, to w przypadku rodziców, którzy starają się o przyszłość swoich dzieci, to zdecydowany cios w serce

Kolejny przykład tego, że w Polsce jesteś albo bogatym, albo biednym. Niestety nasz Rząd daje nam coraz więcej powodów do emigracji, na której to mimo wszystko, dostajemy lepsze warunki bytowe niż w ojczyźnie. Zresztą globalizacja działa na tyle skutecznie, że Rząd musiałby się niezwykle mocno postarać, żeby młodzi ludzie myśleli o Polsce jako swoim najukochańszym miejscu na ziemi....


Więcej możecie poczytać na portalu wpolityce.pl KLIK

poniedziałek, 6 października 2014

Od "Drakuli" do "Czystej krwi". Ewolucja motywu wampira

Wampir to istota fantastyczna o ludzkiej postaci i charakterystycznych wydłużonych, ostrych kłach. Jest prawie nieśmiertelna dzięki pożywianiu się ludzką krwią. Każdy zna ją z książek, bajek, filmów czy też opowiadań. 


Wampir to fantazmat, który nie tylko odpycha, odstrasza ludzi, ale także, wbrew pozorom ich przyciąga. Jak pisze Maria Janion mit wampira uchodzi za jeden z najbardziej powszechnych i wiecznotrwałych1. Początek owego mitu upatruje się w bogatych i niepokojących wyobrażeniach tworzonych przez kulturę strachu 2. Mit ten towarzyszył człowiekowi od czasów najdawniejszych i wraz z innymi "straszydłami" inspirowany był osobliwą potrzebą egotyzmu. Świadczą o tym chociażby pierwiastki ludzkie zawarte w konstrukcji tych postaci, a także to, że łakną one właśnie krwi, której krążenie umożliwia człowiekowi żywotność organizmu.

czwartek, 2 października 2014

Poszukiwania pracy cz. 3 - wyprawa w teren

Kolejne dni lecą bardzo szybko, ale ja staram się nie próżnować. Chociaż CV rozniosłam już wcześniej tysiące, znowu wyruszyłam w teren. Jakoś tak nie mogę siedzieć w jednym miejscu, bo zaczynam pogrążać się w depresji ;-). Pierwszym miejscem, które wybrałam był dział edukacji w Urzędzie Miasta. Łudziłam się, że czekają na mnie z propozycją pracy. 

Dokumenty zostawiłam i kolejno chodziłam do domów kultury, klubów młodzieżowych, wydawnictw. Właściwie w mojej mieścinie niewiele tego, no ale przynajmniej wiem, że całe miasto słyszy o tym, że szukam pracy! Obwieściłam to gdzie mogłam, ale niestety każdy tylko przybił pieczątkę i schował moje CV do głębokiej, zakurzonej szuflady.... Chyba i z pieszych wycieczek nic nie wyszło... No, ale cóż, dwa fakultety z tytułem magistra, trzeci tytuł w toku, to chyba nie wystarczy, by pracować w placówkach edukacyjnych czy kulturalnych w Polsce...

Na gwałt potrzebna mi ciotka w urzędzie, mama w szkole, a tata na stołku prezydenckim. Wtedy już na pewno zagrzeję dłużej jakąś posadkę! Pfuu może nawet wystarczy mi blogowanie, by zarobić na życie, i to takie all inclusive

środa, 1 października 2014

Rekrutacja - Rozmowa kwalifikacyjna

Zrobiłam nowe, designerskie CV według wszelkich aktualnych wskazówek i rozpoczęłam kolejną turę poszukiwań. Coraz więcej dowiaduję się o tym, w jaki sposób i gdzie szukać pracy. Niestety bezowocnie... 

Wracając jednak do sedna. Wysłałam aplikacje na około 50 ogłoszeń. Większość dotyczyła obsługi klienta, pracy w biurze nieruchomości, telemarketingu, czy administracji. Po tygodniu zadzwonił pierwszy telefon! (pierwszy i jak na razie ostatni). Zostałam zaproszona na rozmowę do jednej z ogólnopolskich firm sprzedających szkolenia. EUFORIA! Poczułam, że jednak coś się uda, że ktoś mnie doceni, że będzie wypłata na koncie itp. 


Oczywiście czekając na konfrontację dalej prężnie wysyłałam odpowiedzi na przeróżne ogłoszenia. Nadszedł upragniony dzień - w stresie powtarzałam sobie wskazówki retoryczne i niewerbalne, które wciskano nam na studiach z komunikacji. Poszłam i co? I powaliło mnie pierwsze zdanie kierowniczki firmy "Mamy komplet pracowników, ale cały czas zmienia się sytuacja, także od dzisiaj to Pani pracy nie dostanie". Hmm myślałam, że jak ktoś zaprasza na rozmowę kwalifikacyjną to poszukuje pracownika, no ale cóż, współczesny rynek potrafi zaskakiwać....


Sama rozmowa? Tradycyjne tralala. "Dlaczego mamy Panią wybrać?" "Bo jestem wyjątkowa, kreatywna, staram się rozwiązywać problemy w niebanalny sposób". Ćwiczenia z autoprezentacji pomogły :) "W jaki sposób zachęci Pani klienta do zakupu produktu?" "Postaram się zdobyć jego zaufanie, pogadam o czymś przyjemnym, będę sympatycznie nachalna..."  Myślę, że użyłam dobrych argumentów, uśmiechałam się, stosowałam się do znanych mi wzorów zachowania w podobnych sytuacjach. Jednak po pierwszym zaskoczeniu przyszło drugie, po kolejnych słowach Pani kierownik: "Bo wie Pani tutaj to się kasę zarabia...Handel to jest kasaaaa. Ja to mogę wszystko robić byle mi kasę płacą". 

No tak kasa w dzisiejszych czasach najważniejsza, już nawet nie chciałam wspominać, że mi to by skromne 1300 zł  wystarczyło i słuchałam dalej zdobywając złotą wiedzę nt. współczesnego handlu. Pani kierownik kontynuowała: "Widzi Pani, najlepiej to dzwonić do takich prostaków. Oni nie myślą przepisami, łatwo wcisnąć im pakiety, a jak się rzuci komplementem to i znajomych namówią na nasze usługi". 

Miałam wrażenie, że robię się coraz mniejsza, przytłoczona zasadami telemarketingu. Chyba czułam się jak ten prostak, co to nie potrafi odmówić sprzedawcy.... No ale cóż, wysłuchałam, powiedziałam co miałam powiedzieć i skończyło się na tradycyjnym "zadzwonimy w przyszłym tygodniu". Po mnie wchodziło jeszcze kilka osób, a ja odetchnęłam z ulgą i wyszłam zastanawiając się nad tym, czy nawet gdy Pani kierownik zadzwoni, to tam wrócę...



Pierwsza rozmowa za mną, zatem pierwsze koty za płoty. Mam nadzieję, że jeszcze jakiś pracodawca zaprosi mnie na rekrutację zachowując się przy tym nieco bardziej profesjonalnie.