Od niedawna przystąpiłam do ogólnopolskiego grona bezrobotnych z podwójnym tytułem magistra. Szukając pracy uświadamiam się coraz bardziej w beznadziejności miejsca w którym mieszkam...
Studia z kursem pedagogicznym nauczyły mnie bardzo wiele, a praktyki odpowiednio przygotowały do pracy w szkole. No właśnie - w szkole. Mówiąc o polskiej edukacji pojawia się wiele wątpliwości, a szczególnie wśród młodych nauczycieli.
Udało mi się załapać na roczne zastępstwo w jednym z wiejskich gimnazjów i poznanie specyfiki tej "branży" od podszewki. Zdobyte doświadczenie pozwoliło mi na odpowiedzenie samej sobie na wiele pytań, które wcześniej gdzieś tam się pojawiały, jednak co najistotniejsze, to poznałam PRAWDĘ. Słowa te brzmią bardzo "szumnie", ale propagowanie poglądu, jakoby w polskich szkołach nie było miejsc pracy to mit, bo miejsca są, ale kto je zajmuje?? Jaka jest prawda?
Szkoła, w której miałam "zaszczyt" pracować to jedna z wielu w zamożnej śląskiej gminie. Oczywiście pracę załapałam dzięki znajomościom - bo jakżeby inaczej. Gdyby nie to, to w życiu nie dostałabym tego stanowiska (nie ma mowy o jakichkolwiek konkursach - wszystko załatwia się przez telefon). Przydzielono mi tylko młodsze klasy, co wiązało się z niepełnym etatem - dlaczego?? Bo młody nauczyciel, bez wcześniejszego doświadczenie nie jest w stanie odpowiednio przygotować uczniów do testu gimnazjalnego! PARANOJA! (a gdzież to doświadczenie zdobyć?? a czego nas uczono przez tyle lat?? bez komentarza). Wiadomo, świeżo po studiach, absolwent cieszy się z byle ochłapów ;-) Przechodząc jednak do sedna - jakie tajemnice kryją polskie szkoły??
Otóż wszyscy zainteresowani wiedzą z pewnością, że nauczycielski etat to 18 godzin tygodniowo plus 2 godziny dodatkowych, bezpłatnych zajęć z art. 42. Zdziwiło mnie zatem to, że wielu nauczycieli spędza w szkole znacznie więcej czasu. Nie wspomnę już o tym, że całe grono pedagogiczne przejęło posady po swoich rodzicach, a z "głową szkoły" łączą ich często relacje rodzinne. Przyjrzałam się bliżej planom lekcji i co zauważyłam?? Większość nauczycieli pracowało na 1,5 etatu, albo nawet 2! Nie mówiąc już o tym, że wielu z nich dorabiało jeszcze godziny w innych szkołach w gminie!
No przepraszam bardzo, ale co to ma być?? Ja rozumiem, że każdy goni za pieniądzem, chce by mieć jak najwięcej, ale to jest jawne generowanie bezrobocia! I hipokrytą jest ten, kto mówi, że nie ma etatów, że nauczycielom potrzebne przekwalifikowania!Wystarczy tylko dać młodym szansę i odpowiednio rozdzielić wakaty.
Kolejny absurd: W kuluarach, wśród innych nauczycieli, którzy byli na zastępstwach, mówiło się o tym często i udało nam się uzyskać odpowiedź, dlaczego jeden nauczyciel zagarnia wszystkie godziny (bez względów zysków osobistych oczywiście) - dlatego, że gminie i oświacie to na rękę! Płacą mniej składek. mniej formalności i zachodu. Ot tak, po prostu! I być tu człowieku samodzielny, mam wrażenie, że nie na darmo uczymy się w szkole tekstów Mrożka ;-)
Zatem wniosek jest prosty - dlaczego nie ma pracy dla nauczycieli? - bo ci co już pracują zagarniają jak najwięcej godzin. To państwo, oświata, dyrektorzy, sami nauczyciele nie pozwalają nam młodym na podjęcie stabilnej pracy i zdobycie odpowiedniego doświadczenia.
Bez odrobienia stażu nie możemy także podjąć pracy w szkołach polonijnych za granicą, bez doświadczenia, ciężko wywalczyć jakiekolwiek stanowisko!
Nie, nie narzekam na bezrobocie, bo jakoś sobie poradzę . Narzekam na nasz rynek pracy w edukacji. Czuję się nauczycielem, chcę uczyć dzieci, mam do tego kompetencje, ale muszę zmieniać branże tylko dlatego, że ktoś tam z góry zawsze decyduje na przekór wszystkiemu.
Fin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz